środa, 11 marca 2015

Maseczki dermaglin.

Hej, mam ogromny zastój z przesyłkami, stąd moja nieobecność. Mimo wysłanych maili skrzynka pusta.
Dlatego więc dziś w końcu napiszę co nie co o maseczkach, które dostałam w ramach współpracy z Dermaglin.
Dostałam 3 maseczki.

Zielona Glinka Kambryjska + miód + olejek różany + jedwab



Od producenta:


Moja opinia: 

Maseczka ma przyjemny zapach, więc nie ma problemu po nałożeniu. Jak sama nazwa wskazuje, zielona glinka, więc taki też ma kolor. Konsystencja gęsta i dobrze trzyma się na twarzy.

Bardzo dobrze się rozprowadza i błyskawicznie zasycha. Jeszcze nie zdążyłam nałożyć na drugą część twarzy a pierwsze miejsca już zasychały. Strasznie ściąga skórę co w pewnym momencie mi przeszkadzało bo swędziała mnie twarz. Dało się wytrzymać, jednak towarzyszyło temu uczucie dyskomfortu. Dopiero po wyschnięciu zupełnie mi nie przeszkadzała a twarz nie swędziała.



Zdjęcia dosłownie pół minuty po nałożeniu i jak widać wokół ust i nosie już jest zaschnięta. 
Trzymałam jakieś 20 minut. Dobrze się zmywała, choć się obawiałam. Spotkałam się z maseczkami, które po zaschnięciu ciężko schodziły i trzeba było się chwilę ''pobawić''. Tu na szczęście odrobina wody i maseczka sama spływała. 
Odświeża bardzo fajnie i czułam się przyjemnie. Co do działań widocznych to niestety nie zauważyłam. Być może przy dłuższym stosowaniu efekt jest, jednak po 3 maseczkach niestety tego nie zauważyłam. Mimo to choćby przez samo odświeżenie przypadła mi do gustu.

Na początku myślałam, że podobnie jak z innymi maseczkami - jedna będzie tylko na raz, jednak zauważyłam, że spokojnie dam radę jeszcze raz jej użyć. 
Zamknęłam w opakowaniu w którym nie dolatywało powietrze, niestety maseczka zaschła bardzo.


Zostało mi jej bardzo dużo i nie chciałam marnować, więc postanowiłam rozrobić z wodą i efekt był ten sam, więc nic się nie zmarnowało.


Dziękuję Dermaglin za chęć współpracy z moim blogiem.


1 komentarz: